piątek, 15 czerwca 2012

Włosomaniactwo

Moje włosomaniactwo wychodzi na coraz wyższe poziomy. Nie mogę już zliczyć produktów jakie posiadam do pielęgnacji włosów. Wszystko o czym przeczytam chce od razu mieć i próbować. Choroba.
Najbardziej w pielęgnacji zależy mi na nawilżeniu moich włosów, przy kręciołkach jest to naprawde czasochłonny proces i wymagający wiele poświęcenia i systematyczności. Nie mogłam sobie poradzić z moimi włosami, suche strasznie się puszyły tworząc bezkształtny snopek siana. Po wypróbowaniu wielu specyfików, zarówno kupnych jak i domowych wreszcie trafiłam na mój złoty środek- Siemie lniane.
Moje włosy kochają glutka. Maski, płukanki po każdym myciu, a wczoraj namieszałam sobie żel z siemienia- jest idealny! Nic tak nie nawilża i nie wydobywa skrętu z kręconych włosów jak siemie :) Co prawda mam dość duże problemy przy gotowaniu, przeciskaniu i nakładaniu go na włosy, jego konsystencja powoduje u mnie odruch wymiotny, ale czego się nie robi dla włosów ;)


 Oto mój świeżo wyprodukowany żel z siemienia lnianego. Ideał. Nie skleja, nie obciąża włosów, genialnie podkreśla fale i loki. I na sucho i na mokro.

Składniki których użyłam:
  • 2 łyżki stołowe siemienia lnianego
  • 2 ml aloesu zatężonego 10x
  • 1 ml oleju rycynowego
  • 3 krople olejku lawendowego
  • 3 krople DAH-BA 
 Dwie łyżki stołowe nasion siemienia lnianego zalałam pół szklanki wody i gotowałam na małym ogniu 10 minut. Następnie odstawiłam pod przykrycie do całkowitego wystygnięcia. Glut zrobił się tak gęsty że bez problemu mogłam go 'zlać' znad nasion, co ucieszyło mnie bardzo bo przecieranie gluta przez sitko to strasznie mozolna praca. I tutaj produkcja żelu mogła by się zakończyć, jednak ja skusiłam się na delikatny tuning tego przepisu. Dodałam więc reszte podanych wyżej składników. Samo siemie możemy przechowywać w lodówce przez ok 2 tygodnie, ja jednak go połączyłam z innymi dodatkami więc dołożyłam troszkę konserwantu aby wydłużyć jego przydatność do użycia. Gluta zrobiło mi się dość sporo więc naprawdę szkoda by było żeby mi się zepsuł.

Poniżej dodaje aktualne zdjęcie moich włosów, które wciąż pozostawiają wiele do życzenia, jednak porównując je do moich włosów choćby sprzed 2 miesięcy to różnica jest ogromna. Moje włosy nigdy wcześniej nie były tak miękkie !!
Włosy rozjaśniałam na początku grudnia zeszłego roku, mój odrost ma 12 cm, wychodzi 2 cm na miesiąc, bardzo mało.. Ani jantar, ani drożdże nie są w stanie przyspieszyć wzrostu. Długa droga przede mną aby pozbyć się spalonych rozjaśniaczem włosów i wrócić wreszcie do moich naturalnych rudości. Niedawno byłam u fryzjera i pozbyłam się 1 cm z długości. Musiałam skrócić końcówki, chociaż nie były w jakimś tragicznym stanie. Nie dojrzałam jeszcze ani jednego rozdwojonego włosa. Ścinam, żeby wreszcie je wyrównać, miałam dość niemiłą przygodę z niedoświadczoną fryzjerką która ciachała moje włosy na sucho, pokręcone, cięła jak żywopłot :( Na zdjęciu bardzo dobrze widać jak krzywo są wycieniowane.


 
A tutaj zdjęcie mojego warkocza zrobione przez Animru

6 komentarzy: